Jak powiększyć przestrzeń mieszkania, czyli XVII – wieczne metody królewskiego projektanta wnętrz.

Odwieczny problem: nasze pokoje, mieszkania, domy, bez względu na powierzchnię, zawsze w którymś momencie okazują się za małe.
Projektanci wnętrz i dekoratorzy od lat wymyślają rozwiązania, które mają w magiczny sposób pomóc nam komfortowo żyć w niewielkich M+, np.: proponują zamontować na ścianie olbrzymie lustro; pomalować pokój na jasny neutralny kolor; nakleić na ścianie wielką fototapetę; zbudować ogród zimowy na balkonie, albo… wykupić mieszkanie obok.
Ostatnie rozwiązanie, choć jawi nam się jako najskuteczniejsze (i najbardziej pożądane) w renesansowej Francji spędzało sen z powiek najzamożniejszych Paryżan - każdy dodatkowy metr posiadłości oznaczał dla nich bowiem wyższy podatek majątkowy. Opłaty rosły z roku na rok, a bogacze zamieniali posiadłości na coraz mniejsze.

Kwestia ta spędzała sen z powiek miłośników luksusowych przestrzeni (oraz trawiła ich kieszenie) do czasu, gdy Francois Mansart wymyślił najskuteczniejsze jak dotąd rozwiązanie tego przyziemnego problemu.
Architekt zaproponował swym klientom, by włączyli do powierzchni mieszkalnej poddasza, którymi gardzono dotąd ze względu na niskie, ciemne pomieszczenia, a przede wszystkim, przeznaczenie - znajdowały się tam pokoje służby. Mansart zaproponował całkowicie nową sylwetkę budynku ze smukłym, najczęściej krytym cynową blachą dachem gęsto okraszonym LUKARNAMI (pionowymi, zakończonymi łukiem oknami). Ten niezwykle elegancki sposób zwieńczania budynków dachami zwanymi od nazwiska projektanta MANSARDOWYMI szybko stał się modny i przyjął się w całej Francji oraz Europie.

A  służący ?
Musieli przenieść się do piwnicy – nieopodatkowanej.