Garten der Welt

Stary miejski park zamieniono na Ogrody Świata. Ta wspaniała idea została zrealizowana w Berlinie, w dzielnicy Marzahn. Park nie robi zatem wrażenia nowego, świeżo założonego ogrodu, lecz już rozrośniętego, okrzepłego w swym kształcie, bogatego w dorodne drzewa.
Wśród tych drzew powstało kilka ogrodów charakterystycznych dla danego narodu, wyróżniających się pewnymi cechami aranżacji. Jest wiec ogród arabski, chiński, japoński, koreański, ogród z Bali, renesansowy ogród włoski. W każdym z nich znajduje się dom o charakterystycznej architekturze, jakże świetnie wkomponowanej w zieleń. Jest także ogród Edenu, a wiec praogród, miejsce pobytu naszych Prarodziców, początek wszystkiego i marzenie wszystkich. Nie zabrakło labiryntu i ogrodu ziołowego. Wszystkie ogrody tematyczne wtopione są w krajobraz parku, współgrają z miejscami zabaw dla dzieci, miejscem festynów i innych imprez. Łączą je aleje obsadzane rabatami kwiatów, przepastne łąki, kępy krzewów. Wśród nich ogrodowe rzeźby z kamienia, drewna, ławki i kosze na śmiecie, kolorowe postacie z bajek dla dzieci, ukryte pod drzewami stawy. Każde z tych miejsc zachwyca.

Kwietne rabaty oparte są na kwiatach białych (lwich paszczach, warszawiankach, mieczykach, ogromnych aksamitkach o prawie seledynowej barwie, stokrotkach, ostróżkach, margerytkach, różach, daliach, floksach, prawoślazie). W tę biel wtapiane są czerwone szałwie, prawie czarne driakwie purpurowe lub kwiaty żółte, albo fioletowe, albo różowe, pomarańczowe, niebieskie. Mimo tej dominującej bieli ogród jest pełen barw. Zaskakuje ich kompozycją i doborem kwiatów.
Jako pierwszy odwiedzamy ogród arabski. Wejście do niego prowadzi przez Salę Przyjęć. W takiej Sali zapewne pan domu przyjmował gości lub interesantów przybyłych w sprawach handlowych lub z jakimiś problemami, które mógł jedynie on rozwiązać piastując tę właśnie, określoną godność. Z Sali Przyjęć szeroko otwarte wrota, przepięknie rzeźbione w arabskie motywy ukazują ogród. Środkiem prostokątny obmurowany staw dzielący w zasadzie ogród na pół. W jego połowie wzniesiona w kształcie kulistym fontanna, ukryta za metalową, koronkową iście  przesłoną. Po obu stronach stawu rzędy fontann, które regularnymi strugami wypuszczają wodę na wysokość 2 metrów, aby wpadła następnie do stawu rozbijając jego toń. Wzdłuż stawu wąskie kwietniki. Po bokach drzewka pomarańczowe, oleandry.   Całość zamknięta murem zdobionym w arabskie znaki. Nie trzeba jechać do Alhambry, aby znaleźć się w krainie 1001 nocy.

Drugim ogrodem jest renesansowy ogród włoski. To przykład europejskiej sztuki ogrodowej. Uporządkowane alejki krzyżujące się pod kątem prostym, strzyżone drzewka i krzewy w donicach, trawniki obrzeżone lamówkami z bukszpanu, tarasy opadające w kierunku muru okalającego ogród ozdobionego miniaturową fontanną to otoczenie włoskiej willi stojącej w najwyższym punkcie ogrodu, z której okiem z założenia ma rozpościerać się widok na okolicę . Przypominają mi się przepiękne pałace i ogrody Toskanii. Jest coś autentycznego w tym maleńkim włoskim ogrodzie. To uporządkowane do granic możliwości piękno jest świadectwem ludzkiej możliwości tworzenia.
Europejską sztukę ogrodową reprezentuje także labirynt ze strzyżonego grabu. Labirynty były kiedyś chętnie zakładane w ogrodach arystokracji i bogatego mieszczaństwa.  Były miejscem zabaw, schadzek. Zawsze tajemnicze i budzące grozę. Widziałam kilka z nich. Na szczególną uwagę zasługuje ten w Giardino Giustii w Tostanii odtwarzany na podstawie starych planów.  Obecnie jest na tyle niski, że można dokładnie obejrzeć, jak jest rysunek ścieżek. Ten jest na tyle wysoki, że sięga ponad głowy najwyższych zwiedzających. Z krętych alejek dochodzą piski dzieci i nerwowe głosy starszych. Strażnicy stojący przy wejściu od czasu do czasu otwierają drewniane drzwi, aby wypuścić zbłąkanych, już „konających z głodu” turystów. W środku labiryntu znajduje się wieża widokowa. Patrząc z niej widzi się nie tylko znaczną część ogrodu, ale także jak kręte są ścieżki labiryntu i jak należy iść, aby z niego wyjść. Przyglądam się ścieżkom i udaje mi się zapamiętać połowę drogi. Dalszą idziemy za moim instynktem turysty i udaje nam się dotrzeć do bramy. Ten labirynt wzorowany jest na labiryncie podłogowym Katedry w Chartres.

Kolejnym jest ogród chiński. To pierwszy ogród tematyczny założony w tym parku. Pochodzi z 2000 roku.  Chińczycy mają dużą wyobraźnię nadając rzeczom różne nazwy. Ten ogród też ma swoją chińską nazwę – Ogród Odzyskanego Księżyca.

To największy chiński ogród w Europie. Powierzchnia jego wynosi 2,7 ha. Jak w każdym szanującym się chińskim ogrodzie centralne miejsce zajmuje staw do którego wpada i wypada górski strumień. Na stawie stara, drewniana łódka przycumowana w pobliżu smukłej pagody będącej w istocie miejscem schronienia dla ptaków. Kępy kolorowych nenufarów łamią taflę jeziorka. Nad brzegiem pawilon do picia herbaty, w którym można się napić tego wzmacniającego napoju. Rzeźbiony w kamieniu pomnik Konfucjusza wyznacza miejsc skupienia, może i modlitwy, ale na pewno ciszy i spokoju tak potrzebnego współczesnemu człowiekowi. Kępy bambusów, jaśminów i ozdobnych wiśni przecinają przestrzeń tworząc tak typowe dla chińskich ogrodów zakamarki i tajemnicze ścieżki. Można tak po nim chodzić i chodzić i nigdy się nie nudzić. Nie brakuje oczywiści drzwi księżycowych.

Następnym znajdującym się w pobliżu jest ogród japoński. Ten też ma nazwę jak przystało na ogród japoński. Wszak japońska sztuka ogrodowa ma swoje korzenie w chińskich ogrodach. Stąd pewne podobieństwo. Ogród nosi nazwę Ogród Zmieszanych Wód. Istotnie ze stromego zbocza płynie strumień, który na dole wpada do jeziorka zasilanego innym strumieniem. Porosłe trawą i mchem zbocza z rzadka usiane kamieniami i obsadzone oszczędnie krzewami skłaniają do melancholii. Tu nie ma przesytu. Tu jest oszczędna elegancja. W centralnym miejscu altana z której rozpościera się widok na ogród Zen. Kilka dużych kamieni porośniętych porostami i mchem wśród białego żwirku zagrabionego w równe rowki natychmiast  przenosi nas w klimat Japonii, skłania do rozmyślań i medytacji.

Zadziwiający jest ogród koreański. Zupełnie odmienny od poprzednich azjatyckich ogrodów. Jego znaczną część zajmuje dom ogrodzony murem z gliny przyozdobiony ceramicznymi elementami, które jednocześnie go wzmacniają. Za murem znajdują się kolejne podwórka. Tu roślin nie ma. Jest za to studnia w kształcie skrzynki, są ceramiczne pufy i gliniane dzbany z pokrywami. Krzewy i inne rośliny rosną za furtką w murze, na skarpie prowadzonej do koryta strumienia rozrastającego się w staw obrzeżony kamieniami. A więc jest to dom nad brzegiem stawu, na niewielkiej skarpie. Ogród nazywa się Seul Garden. Jest darem miasta Seul dla Berlina.

Ogród z tropikalną roślinnością to ogród Trzech Harmonii z Bali. Tropikalne rośliny, kwitnące storczyki, pnącza i kapiąca wszędzie skroplona woda nadaje mu niepowtarzalny charakter. Lekka mgiełka zaciera kontury domu z czerwonej, płaskiej cegły. Rzeźba siedzącego w kucki w nienaturalnej pozycji człowieka z wypalanej gliny robi niesamowite wrażenie. Może to przodek gospodarzy?  Na podwórku koszyki  w kształcie dzwonów. To pojemniki na kury. Tu ogród tworzy  nieposkromiona tropikalna roślinność, której człowiek  nie musi sadzić, musi raczej nad nią panować.

Ogród czterech strumieni odzwierciedla ideę Raju. Po czterech płasko ułożonych ogromnych kamieniach przypominających mi trochę sarkofagi spływa woda, źródło życia. Wersety z  Biblii  powycinane z drewnianych ścianach okalających ogród o kształcie kwadratu opowiadają o początku świata. W okolonych deskami grządkach rosną dzikie zioła: piołun, bylica, dziewanny, margarytki, rumianki, koniczyna i inne, te codziennie spotykane na łąkach, w rowach, przy szosach. Wszak to nie człowieczy ogród, lecz ogród Pana Boga, twórcy Raju.

Motyw idealnego kwadratu okolonego drewnianą konstrukcją, tu jednak nie w formie ścian lecz tradycyjnej pergoli, wyznacza granice Ogrodu Zamkniętego  Drewnem. To ogród Karla Foerstera. Wyłożone kamiennymi płytkami ścieżki krzyżują się pod kątami prostymi wyznaczając idealnie prostokątne kwatery roślin. Rosną bujnie i nieokiełznanie, co nie burzy jednak założeń ogrodu.  Symetryczne wyjścia dopełniają ład i porządek.
Jest i ogródek ziołowy położony z boku ścieżki na wysokim brzegu, w grządkach okolonych wikliną. Jakże często na wsiach widzi się takie ogródki spadające od domu do drogi maleńkimi tarasami. Widzę miętę, piołun, oregano, lawendę, mielisę, tymianek, estragon itd. A więc to kolekcja ziół przyprawowych używanych w kuchni dla dodania potrawom smaku i zapachu.

Jest i ogród rzeźbionych kamieni, monstrualnych kamiennych głów, kolumienek, żardinier. Wszystko to w pozornym nieładzie posadowione jest w trawie, pod koronami wielkich drzew.

Wszystkie te ogrody wtopione są w gigantyczne łąki umajone kwietnymi rabatami o przemyślnie dobranych kwiatach, tworzących harmonizujące ze sobą barwne plamy. Wiele zakamarków pozwala odpocząć od widoku zwiedzających. Place zabaw wtopione w drzewa i krzewy zachęcają malców do szaleńczego huśtania się, wchodzenia na gigantyczne pajęczyny, zjeżdżania po powyginanych rynnach, chodzenia po wiszących mostkach. Kafejki zapraszają na kawę i herbatę. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Mam wielką ochotę jechać znowu do Berlina i pobyć w tym przepięknym miejscu.